Idealna
Lubię myśleć, że jesteś dla mnie idealna, ale w tym słowie nie ma opowieści o sielankowym życiu pozbawionym smutku, łez, gniewu, strachu, problemów, czy wyzwań. Zaklinam w nim barwną opowieść o relacji, w której sposób w jaki radzimy sobie z przeciwnościami jest właśnie... idealny, bo absolutnie żadna z historii, z którymi się mierzymy nie powoduje, że miałbym choćby cień przypuszczenia, że nie chcesz mnie wysłuchać, że nie dążysz do zrozumienia, że zakładasz, iż jego ewentualny brak jest wynikiem złej woli.
Nie jestem człowiekiem idealnym. Popełniam masę mniejszych i większych błędów, a Ty zawsze dajesz mi przestrzeń na ich dostrzeżenie. Otwierasz swoje serce w pewności, że wszystko, co robię jest splecione z dbałością o Nas, a jeśli cokolwiek zdaje się temu przeczyć, to nie dlatego, że straciłem chęć, by Nas dostrzegać lub chcę Cię skrzywdzić, ale dlatego, że utraciłem kontakt z Nami, czy to przez zaprzeszłe historie, własne strachy, traumy, brak dostatecznej uważności, czy doświadczenia lub dlatego, że nieumyślnie dotknąłem w Tobie przestrzeni, które mierząc się z trudami przeżytych zdarzeń, są zdecydowanie bardziej sensytywne i wrażliwe. I dla Ciebie najważniejsza jest ta pewność, że ja chcę możliwie jak najszybciej to dostrzec i z prędkością światła asymiluję potrzebę wyjaśnienia, zrozumienia, zmiany, powiedzenia przepraszam i przejścia od słów do czynów umożliwiających spowodowanie, by dana historia nie powtórzyła się po raz kolejny. Masz w sobie to wspaniałe przekonanie, że jeśli dasz mi przestrzeń na dostrzeżenie własnych błędów, to ja to zrobię a z największą ochotą.
Ufam Ci bezgranicznie, bo wiem, że dokładnie w momencie, w którym stanie się coś, co Cię dotknie, zaniepokoi, wystraszy, zaboli, poruszy, wybije ze ścieżek, którymi chcesz się poruszać, opowiesz mi o tym najszybciej jak to możliwe i wyjmiesz ze swojego serca prawdę dokładnie taką jaka jest, bez nadmiernego tragizowania, bez umniejszania wartości Twoich własnych emocji, bez naginania znaczenia słów, oddasz mi tę prawdę dokładnie taką jaka jest, a to dzięki temu absolutnie zawsze mam pewność, że to, co mi przekazujesz jest szczere, autentyczne i że Ty sama pozostajesz nieustannie w zgodzie i prawdzie z sobą samą.
Jednocześnie ofiarowujesz mi ogrom wsparcia jakiego nie doświadczyłem nigdy wcześniej. Walczysz o mnie jak lwica, drążysz w poszukiwaniu prawdy, widzisz i akceptujesz mnie takim jakim jestem, nie oczekujesz ode mnie czegoś, co miałoby stać w sprzeczności do mojej własnej tożsamości. Ofiarowujesz mi oceany czułości i delikatności, niezwykłe formy zainteresowania i dbałości o moje potrzeby, ale jednocześnie sama sobie pozwalasz na bycie sobą. Nie boisz się krytyki, nie unikasz prawdy, nie uciekasz od tego, co mam Ci do opowiedzenia.
I wszystko to panuje między nami w absolutnej wzajemności. Dopełniamy się nawzajem, czerpiąc garściami z narzędzi, które budowaliśmy przez lata po to, by nauczyć się samodzielnie, odpowiedzialnie i dojrzale żyć, bo kiedy piszę, że korzystam z Twojej dobroci i mądrości wiem, że Ty korzystasz z moich w równie wielkim stopniu. W tym właśnie poczuciu symbiozy, bezgranicznej pewności siebie nawzajem, braku nierówności i poczuciu totalnej wzajemności osadzamy siebie.